Cześć!
Mam na imię Sylwia i witam Cię na stronie Kulturalne Rozmowy! Jeśli jesteś Wydawcą lub Autorem napiszę dla Ciebie autorską i analityczną recenzję książki albo przeprowadzę szczery, pogłębiony wywiad. Mogę też objąć patronatem Twoje literackie dzieło. Porozmawiamy zatem o literaturze. Znajdziesz tutaj, też pasjonujące historie zwyczajnych ludzi oraz wywiady z osobowościami z show-biznesu. Rozgość się!

Zainspiruję Cię do osiągania wyższych celów.
Sprawdź, jak robią to inni!
CZYTAJ WIĘCEJ

WSPÓŁPRACA

  • 1
    DLA WYDAWCÓW
    Przeprowadzę dla Ciebie szczery, wnikliwy wywiad i napiszę oryginalną, popartą analizą recenzję książki.
    SPRAWDŹ TUTAJ
  • 2
    DLA AUTORÓW
    Spojrzę na Twoją książkę okiem analityka i wysłucham Twojej historii.
    SPRAWDŹ TUTAJ
  • 3
    ART. SPONSOROWANY
    Napiszę o Twojej marce oraz o jej wartości, misji i wpływie na świat czy ludzi.
    SPRAWDŹ TUTAJ
  • 4
    MARKA OSOBISTA
    Opowiesz mi o historii Twojej marki, o jej celu oraz wpływie na klientów.
    SPRAWDŹ TUTAJ

[recenzja książki] Mirosława Kostecka: Żołnierka gorejąca


Czy zmusiłybyście, drogie kobiety, swoje nastoletnie córki, a często nawet niczego nieświadome dzieci, do okaleczenia ciała przez wycięcie wewnętrznych i zewnętrznych narządów rodnych? Czy kazałybyście innej kobiecie urodzić dziecko spłodzone w wyniku gwałtu albo głęboko upośledzone? Odpowiedzi już na te pytania wzbudzają w człowieku odrazę, gniew oraz każą zastanawiać się nad słusznością podejmowanych decyzji, ponieważ żadne – moralne czy etyczne uzasadnienia – nie mogą być przesłanką do wywierania na kimkolwiek presji. Co więcej, agresorami w tych tematach są głównie kobiety i to kobiety kobietom wyrządzić potrafią największą krzywdę. W imię czego? Tradycji, odwiecznych przekonań, pod pozorem ochrony – tylko przed kim oraz posługując się imieniem Boga. Tu nie może być żadnego, nawet religijnego, usprawiedliwienia na tego rodzaju działania.

Mirosława Kostecka Żołnierka gorejąca recenzja

Takie m.in. odczucia obudziła we mnie lektura książki pt. "Żołnierka gorejąca". To pierwsza w życiu przeczytana historia, która doprowadziła mnie do ściany i po której nie potrafiłam spokojnie zasnąć. Wywołała chęć wyrażenia emocji w kontekście wiedzy, jaką posiadłam.

Mamy tu do czynienia z młodą kobietą, stającą u progu dorosłości jako najpierw żołnierzem, a potem zakonnicą. Wszystkie jej poczynania oraz to, czego dokonywała podczas misji wojskowych czy zakonnych, było efektem burzliwej przeszłości, ponieważ jak można wytłumaczyć odrazę czy niechęć do własnych atrybutów kobiecości, jeśli nie szykanowaniem, wyśmiewaniem oraz obrażaniem przez mężczyzn w mundurach. To oni właśnie – traktując Mirosławę jako obiekt seksualny warty jedynie wykorzystania – poniekąd byli przyczyną jej decyzji. Jak po czymś takim można się kochać i akceptować swoje ciało wraz z jego naturalnymi przypadłościami? Kobieta przeszła klasyczny przykład odrzucenia czy wyparcia. Odrzuciła to, co w niej najpiękniejsze i to, co odróżnia ją od mężczyzn, do których usilnie próbowała się upodobnić. Pozbyła się dosłownie wszystkiego – piersi, narządów płciowych wewnętrznych i zewnętrznych. Co więcej! Była z tego dumna, co mnie absolutnie zszokowało, ale cóż… jest dorosła, więc decyzje podjęła świadomie. Choć powód był według mnie nietrafiony, grubo przesadzony, a co więcej podszyty nienawiścią do swojego ciała. Obecnie w wojsku spotyka się coraz więcej kobiet i chyba żadna z nich – przy zdrowych zmysłach – nie zdecydowała się na tzw. "oczyszczenie". Przynajmniej ja nie słyszałam o takim przypadku. Wręcz przeciwnie, panie w mundurach normalnie zakładają rodziny i są szczęśliwymi żonami oraz matkami. W pełnieniu służby nie przeszkadza im fakt bycia kobietą ani biologia, więc tłumaczenie powodów swojej decyzji, w jaki zrobiła to bohaterka książki to zwykły absurd! Chyba że weźmiemy pod uwagę lata, w jakich rozgrywa się historia, których jednak autorka nie zdradza, co utrudnia osadzenie pewnych tematów w czasie.

Zrządzenie losu sprawiło, że – mimo wyraźnych chęci – kobieta nie mogła wrócić do wojska, więc najpierw wiedzie życie zwyczajnej dziewczyny jako "wyczyszczona" modelka, co w tym środowisku jest dość niespotykane i stanowi sensację. Powoli też kiełkuje w niej myśl założenia zakonu, czego po jakimś czasie dokonuje wraz z poznanymi jeszcze na misji wojskowej przyjaciółkami. I tak Zakon Sióstr Niebieskich, do którego początkowo należało jedynie kilka dziewcząt. To Egipcjanka Tahira wprowadziła bohaterkę książki w tajniki obrzezania w krajach arabskich, więc jest niejako pomysłodawczynią dokonania infibulacji.

Dość znaczącą rolę odgrywają w książce relacje damsko-męskie oraz damsko-damskie, które – jak tłumaczy Miroslawa – nie mają nic wspólnego z lesbijskimi kontaktami seksualnymi. Są jednak niezwykle emocjonalne, momentami brutalne i nacechowane erotyzmem, o jaki bym nie posądziła kobietę. Dało się wyczuć niechęć do samego aktu oraz aspektu wizualnego kobiecych narządów płciowych.

W kolejnej odsłonie poznajemy też życie w krajach arabskich, szczególnie w Afryce, gdzie wciąż brakuje dostępu do edukacji, a cywilizacja praktycznie nie istnieje. Nie jest tajemnicą, że są na świecie rejony, w których władzę sprawują szamani oraz religia muzułmańska w połączeniu ze starożytnymi tradycjami, oraz rytuałami z najgorszych ludzkich koszmarów. Szokujące jest to, że tym barbarzyńskim ceremoniom, czyli rytualnemu obrzezaniu lub prasowaniu piersi poddawane są kobiety za przyzwoleniem matek. Co więcej, są one do tego wręcz zmuszane bez możliwości wyrażenia swojej woli. Jedynym tłumaczeniem jest grożący im gwałt ze strony mężczyzn. Praktykując te metody "ocalenia" kobiety tak naprawdę stosuje się gwałt na ich autonomię, kobiecość oraz wolną wolę. Ten aspekt kultury powinno się piętnować i raz na zawsze zakończyć rytualizację, która w krajach europejskich jest zakazana.

Mirosława jako siostra przełożona próbuje niby uchronić tamtejsze kobiety od zła zwalczając je jednak innym złem. Bo jak można nazwać fakt, że przykłada się rękę do "oczyszczenia" małoletniej dziewczynki niczego jeszcze nieświadomej na prośbę jej matki, zamiast edukować i oczekiwać szacunku dla kobiet i ich kobiecości. W konsekwencji walka o godność kobiety w rozumieniu zakonnicy jest zwykłym okrucieństwem oraz nastawaniem na nieuświadomiony brak decyzji ze strony osoby, do której ciało należy. To te dziewczynki (zazwyczaj 12-letnie i nieco starsze) powinny same, już jako dorosłe kobiety, wiedzieć, z czym wiąże się zabieg i czy na pewno tego chcą. Dopiero wtedy świadomie, wyposażone w odpowiednią wiedzę może zdecydować się na zabieg, ale nie w ten sposób, jaki praktykuje zakon mimo swoich szczerych i z pewnością popartych dobrymi intencjami. Wolna wola oraz autonomia musi pełnić funkcję nadrzędną. To, co proponuje zakon, nie jest zgodne z żadną etyką i nie powinno podlegać jakimkolwiek tłumaczeniom a już na pewno nie wtrącajmy do tego Boga.

Inną ważną, ale też mnie osobiście bulwersującą sytuacją była kwestia małego chłopca przebywającego w sierocińcu prowadzonym przez zakonnice. Był on podobno tak niegrzeczny, że nikt nie potrafił sobie z nim poradzić, więc postanowiono go… wysterylizować! Serio?! Tak postępują chrześcijanki? Aż strach pomyśleć, co ten późniejszy nastolatek zrobi, kiedy wykryje, co tak naprawdę się stało i jaką krzywdę mu wyrządziły osoby, które powinny go chronić. Nie miałam pojęcia, że prawo boskie zezwala na takie praktyki, ale cóż pewnie ja sama niewiele wiem na ten temat. Jednak nie mogę się zgodzić na takie traktowanie niegrzecznych dzieci. Lepiej poszukać przyczyny i z nią się uporać, ale siostry wolały ułatwić sobie życie i okaleczyły chłopca na całe życie. Prawdziwy akt miłosierdzia.

Wiem, że okrucieństwo ze strony mężczyzn jest ogromne, ale w dużej mierze wynika ono z braku edukacji, z braku dostępu do cywilizacji oraz z powodu społecznego przyzwolenia i tutaj podać można przykład ojca, który publicznie upokorzył swoją córkę i kazał jej bratu zabić siostrę tylko dlatego, że dziewczyna spotkała się z chłopakiem. Z tym należy walczyć najmocniej. Dlatego sierocińce, domy dla matek prowadzone przez zakon są jak najbardziej potrzebne, ale już całkowity zakaz aborcji, jaki w nim wprowadzono do mnie i do wielu kobiet na świecie raczej nie przemawia. Jak można bowiem nakazać kobiecie urodzić dziecko spłodzone z gwałtu, którego ona sama nie chce, albo wręcz nienawidzi. Bezpieczeństwo i szacunek wobec kobiety to oczywiście najważniejsze wartości promowane przez autorkę, ale trzeba wziąć pod uwagę szereg innych kwestii, o których być może ona nie wie. Czystość fizyczna nie jest jedynym wyjściem z sytuacji. Być może uchroni kobietę przed niechcianą ciążą czy nawet prokreacją, ale nie powinna być to tak radykalna decyzja.

Niby istnieją instytucje zajmujące się adopcją albo sierocińce czy inne organizacje. Skąd mamy jednak pewność, że takie dziecko trafi do dobrej rodziny lub czy dana organizacja będzie rzeczywiście chroniła najmłodszych przed niemoralnie postępującymi dorosłymi? Już sam fakt urodzenia niechcianego przez matkę dziecka stanowi dla niego ogromną krzywdę. Istnieje przecież coś takiego jak syndrom odrzucenia, świadomość bycia niechcianym, a domy dziecka przecież cieszą się wątpliwą reputacją. W rozumieniu autorki urodzić jest po bożemu, więc też można oddać jak rzecz – to też będzie po bożemu. Nigdy nie zrozumiem logiki kościoła pod tym względem. Jakikolwiek przymus to wciąż zamach na wolną wolę kobiety. Nie bądźmy sumieniem jednostki. Dajmy szansę odpowiedzialności za swoje czyny. W przeciwnym razie będziemy znajdować noworodki w beczkach po kapuście albo na śmietniku.

Moralność zakonnicy wciąż mnie zaskakuje, jak chociażby w chwili, gdy znajdująca się pod ich opieką urocza dziewczynka Sara zostaje pewnego dnia porwana, zgwałcona oraz poćwiartowania z zamiarem czynów kanibalistycznych przez nastoletnich wyznawców Allaha będących również pod opieką zakonu. Siostry postanowiły wymierzyć im – w moim przekonaniu – najsurowszą karę: przywiązać winowajców do budy. Już lepiej było ich zabić. Zaskakujące podejście do sprawiedliwości chrześcijanek. A co Wy byście zrobili? Potraficie odpowiedzieć sobie na to pytanie?

Takich zaskakujących wydarzeń w książce jest więcej, ale – aby nie pozbawiać czytelnika ciekawości wynikającej z samodzielnej lektury – nie będę zdradzać więcej. Napomnieć jednak muszę, że oprócz szeroko opisanej przez autorkę sytuacji kobiet w świecie afrykańskim na uwagę zasługuje jeszcze temat handlu żywym towarem, nielegalne transplantacje organów pochodzące od dzieci osieroconych lub porzuconych przez rodziców, ale też rzekomy upadek cywilizacji europejskiej, czyli wolność seksualna, kryzys wartości, kult pieniądza oraz konsumpcjonizm. Co do niektórych kwestii ma bohaterka rację. Jednak nie szłabym w tak radykalne stwierdzenia. Wartości materialne oraz pieniądze zawsze były, są i będą ważne dla człowieka. Mamy wolną wolę, więc możemy zdecydować, jakie miejsce w naszym życiu one zajmą. Faktycznie kryzys widać w ludziach, ale wynika on raczej z braku poczucia szczęścia albo z braku umiejętności go odnajdywania w przeróżnych rzeczach. Seksualizacja oraz uświadomiona chęć panowania dla innymi oraz wartościowanie wszystkiego zaś szczególnie w przypadku kobiet bierze się z czasów, kiedy w Europie panował patriarchat i nie miały one praktycznie żadnych praw. Nad wszystkimi czuwali i o wszystkim, co dotyczy płci przeciwnej decydowali mężczyźni. To oni byli górą. Mogli wszystko, wiec im się wiele wybaczało. Co najgorsze tak byli wychowani przez kolejne pokolenia matek, które również nie miały lekko, bo jak przeczytamy w wielu książkach – dyscyplina stosowana przez męża czy ojca była na porządku dziennym. W związku z tym teraz, kiedy kobiety uzyskały pełnię praw w każdej dziedzinie, czują się wolne, więc często górują nad mężczyznami. Chcą żyć na równi z nimi, z postępem, w pełnej świadomości swoich praw. Dlatego świat, w którym żyjemy, wielu wydaje się ogarnięty kryzysem światopoglądowym, moralnym i etycznym. Nie przeczę, że tak jest, jednak każdy z nas został wyposażony w wolną wolę oraz umiejętność rozróżnienia dobra i zła.

Mamy w książce wiele szokujących opisów, prawd moralnych wygłaszanych bez skrępowania przez autorkę oraz jej współtowarzyszki. Intencje są dobre, jednak ich realizacja pozostawia wiele do życzenia. Trzeba we własnym sumieniu rozważyć, co jest dla nas dobre a co złe. Faktycznie to, co dzieje się w dalekim kraju, nas nie dotyczy, ale czy daje nam to powód na odwrócenie wzroku i brak niesienia pomocy słabszym? Zło jest złem i należy mu się stanowczo przeciwstawić. Jeśli tego nie zrobimy, to jakimi ludźmi będziemy jako chrześcijanie?

Wystarczy się w tym miejscu zastanowić, kim chcemy być oraz jakie wartości przekazywać innym, a wtedy zdobędziemy wiedzę o moralności oraz sumieniu. Jednak to zawsze musi być decyzja jednostki, nie zbiorowości. Trzeba wierzyć w lepszych nas, wytrwać w postanowieniach, co jak najbardziej udało się bohaterce. Jednak czy na pewno Bogu potrzebne jest aż takie poświęcenie w postaci fizycznego okaleczenia kobiety, której biblijnym celem jest wydawanie dzieci na świat? Z tym pytaniem pozostawiam wszystkich czytających tę książkę. Niech ta książka stanowi dla wszystkich powód do refleksji a nie radykalizacji poglądów.

Recenzowała


Chcesz podzielić się ciekawym newsem lub zaproponować temat do rozmowy albo żebym przeczytała i zrecenzowała Twoją książkę? Skontaktuj się ze mną, pisząc maila na adres: sylwia.cegiela@gmail.com.

Dziękuję, że przeczytałaś/eś ten artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z kolejnymi nowościami wydawniczymi lub ciekawymi historiami, zapraszam do mojego serwisu ponownie!

Publikacja objęta jest prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i rozpowszechnianie tylko i wyłącznie za zgodą Autorki niniejszego portalu.