[rozmowa o książce] Anna Stryjewska: Dom to przestrzeń, gdzie można czuć się szczęśliwym i spełnionym

W powieści "Dom Róży" Anna Stryjewska tworzy intymny portret kobiety doświadczonej przez życie, która – choć nie krzyczy i nie buntuje się spektakularnie – podejmuje jedną z najważniejszych walk: o samą siebie. W rozmowie z Kulturalnymi Rozmowami autorka opowiada o kulisach powstawania książki, znaczeniu domu jako przestrzeni spełnienia, międzypokoleniowych napięciach i wewnętrznych przemianach kobiet, które dojrzewają w ciszy. To rozmowa o czułości do detali, kobiecej sile ukrytej w codzienności PRL-u i o tym, dlaczego nadzieja – nawet ta nieśmiała – może być początkiem nowego życia.

Anna Stryjewska Dom Róży wywiad

Rozalia przechodzi cichą, wewnętrzną rewolucję – czy Ty sama wierzysz, że największe zmiany w życiu dokonują się właśnie w ciszy?

Anna Stryjewska: Tak, czasem trzeba dać sobie czas, aby przeczekać największą burzę. A kiedy wszystko ucichnie, kiedy emocje opadną - rozwiązanie przychodzi samo. Rozalia nie krzyczy, nie rzuca wszystkim, nie wygłasza manifestów, jednak w niej – poranionej od wewnątrz – coś się nieodwracalnie przesuwa. I to jest ta rewolucja – tylko bez fajerwerków.

Czy "Dom Róży" to miejsce, które istnieje naprawdę, czy raczej symboliczna przestrzeń, którą musiałaś sobie wymarzyć, by dać bohaterce azyl?

Powieść "Dom Róży" powstała na kanwie prawdziwych wydarzeń i losów pewnej kobiety, która stała się dla mnie inspiracją. Tytuł stanowi połączenie symbolicznej przestrzeni, azylu, a także wymarzonego domu mojej bohaterki. Będąc młodą kobietą, mieszkającą w fatalnych warunkach bytowych, marzyła o miejscu, gdzie mogłaby bezpiecznie osiąść z całą rodziną. Będąc dojrzałą kobietą udowodniła, że dom to przestrzeń, gdzie można czuć się szczęśliwym i spełnionym.

Co było dla Ciebie najtrudniejsze w budowaniu psychologicznego portretu Rozalii – jej młodość, czy dojrzałość?

Tak naprawdę ja ten portret tylko namalowałam. On już był – zarówno ten z czasów młodości, jak i ten teraźniejszy. Jeden i drugi wymagał precyzji oraz najrzetelniejszego odwzorowania, co nie należało do łatwych zadań.

Narracja dwutorowa – przeszłość i teraźniejszość – to wybór formalny czy emocjonalna potrzeba, by pokazać, że kobieta nie istnieje bez swoich wcześniejszych wersji?

Narracja dwutorowa jest zarówno formą, ale też emocją – strukturą, która wynika z potrzeby, staje się szczególnie wymowna, ponieważ podkreśla, że moja bohaterka nie jest tylko "tu i teraz", ale jest ciągłością samej siebie – sumą wcześniejszych wersji, decyzji które podjęła, przemian które w niej nastąpiły na przestrzeni tych lat. Taka narracja pokazuje też, że otoczenie ewaluuje razem z nią i te zmiany stają się nieuniknione.

Zderzasz wieś z miastem, intymność z obowiązkiem – czy wieś to dla Ciebie również miejsce transformacji, czy raczej pretekst do obnażenia emocji bohaterki?

Wieś tutaj pełni funkcję obszaru, w którym zachodzi przemiana. Moja bohaterka oderwana od rytmu miasta, jego oczekiwań, tempa, presji i pretensji - to na wsi może wreszcie odzyskać kontakt z naturą, rytmem życia, skonfrontować się z przeszłością, a także zanurzyć się w ciszy, która pozwala usłyszeć rzeczy wcześniej zagłuszane.

Relacja Rozalii z córką jest bardzo wielowymiarowa. Czy to odbicie Twoich obserwacji międzypokoleniowych napięć w realnym świecie?

Zdecydowanie tak, bo jeśli patrzeć na te relacje przez pryzmat dzisiejszych napięć międzypokoleniowych, to Rozalia i jej córka wpisują się idealnie w ten schemat. Tego typu relacje są pełne ambiwalencji, bo z jednej strony - miłości podszytej żalem, troski wymieszanej z osądem, a także niezrozumienia spowodowanego oczekiwaniem wynikającym z różnicy pokoleń.

Anna Stryjewska Dom Róży wywiad

Córka Rozalii chce ją "naprawić" – czy widzisz w tym współczesną presję na kobiety, by nie przestawały być użyteczne, nawet wtedy, gdy chcą tylko być sobą?

Tak, myślę, że współczesny, dynamiczny świat bardzo mocno wpływa na relacje międzypokoleniowe. Ten problem dotyczy zwłaszcza kobiet starszych, które często są spychane z widoczności, ale jednocześnie rosną wobec nich oczekiwania – aby się sprawdziły w roli babki, opiekunki, matki, by były wsparciem w każdej sytuacji. Gdy odmawiają tej roli, spotykają się z oporem i niezrozumieniem.

Handel odzieżą z zagranicy to nie tylko tło, ale też manifest kobiecej przedsiębiorczości w PRL-u – skąd w Tobie taka czułość dla detali codzienności tamtych czasów?

Moja czułość wobec tych detali tak naprawdę jest czułością wobec kobiecej sprawczości w świecie, który udawał, że ona nie istnieje. Handel odzieżą z zagranicy to nie tylko kombinowanie, to przetrwanie, zaradność i odwaga. Kobiety wówczas nie miały biznesplanów, ani statusu przedsiębiorcy, a dźwigały na swoich barkach całe domy, ubierały rodziny, zapewniały dzieciom lepsze życie.

Czy pisząc o modzie, perfumach, estetyce – opowiadasz też o tym, jak kobiety próbowały zachować swoją godność i kobiecość w opresyjnych czasach?

Kobiety w tamtych czasach były niezwykle zaradne, umiały z niczego stworzyć coś. Farbowały firanki, tiule, przerabiały stare ubrania i wykorzystywały wszystko, by nie czuć się niewidzialną. To nie była próżność, ale troska o siebie samą. I właśnie w tym tkwiła siła, ponieważ pokazuje kobiety jako ciche bohaterki codzienności, które w tych trudnych czasach umiały stworzyć przestrzeń dla samych siebie.

Rozalia przestaje tłumić swoje potrzeby – czy Twoim zdaniem kobieta, która mówi „dość”, zawsze musi być gotowa na samotność?

Nie musi, ale powinna być na to przygotowana. Bo powiedzenie "dość" burzy często pewien układ. I ten moment potrzebuje czasu. Kobieta nie musi zostać sama, ale musi się liczyć z tym, że samotność będzie jakimś etapem. Cena autentyczności jest czasem bardzo wysoka, ale nie wyższa, niż życie w niezgodzie ze samym sobą.

Czy ten "cichy bunt" Rozalii miał być kontrą do współczesnych narracji o emancypacji – głośnych, czasem spektakularnych?

Rozalia reprezentuje inną drogę: bardziej intymną, wewnętrzną, dojrzewająca latami. Jej bunt może się zdawać kontrą do współczesnych narracji o emancypacji, często głośnych, ale też potrzebnych. Nie był to mój zamierzony efekt.

Czy pisałaś "Dom Róży" z myślą o tym, by kobiety w różnym wieku mogły się w nim przejrzeć jak w lustrze?

Biorąc na warsztat tę historię, chciałam przede wszystkim oddać hołd takim kobietom jak moja Ciocia. Nie myślałam, że "Dom Róży" mógłby stać się lustrem dla innych kobiet.

Czy utożsamiasz się z Rozalią – nie jako z bohaterką, ale jako kobietą, która w pewnym momencie życia musi zawalczyć o siebie?

W pewnym sensie tak. Ja również należę do kobiet aktywnych zawodowo, walczących o siebie i goniących za marzeniami. I nie wyobrażam sobie życia bez mojej pracy.

Czy uważasz, że kobiecość to rola, z której można się wypisać, czy raczej esencja, która się zmienia wraz z doświadczeniem?

Kobiecość może być raz maską, raz zbroją, raz czułą raną. Ale tak naprawdę jest procesem – zmiennym, skomplikowanym i wielowarstwowym.

Jak unikasz w swoich historiach patosu i moralizatorstwa, zachowując przy tym emocjonalną głębię? To intuicja, doświadczenie, czy wypracowana strategia pisarska?

Myślę, że to połączenie wszystkich trzech rzeczy. Staram się zrozumieć i nie komentować, poza tym życie rzadko daje proste odpowiedzi na pytania. To sama historia tworzy opowieść, a ja tylko ją odzwierciedlam. Ale najważniejsza chyba jest pokora – wobec historii, emocji, bohaterów, a także wobec czytelnika.

Anna Stryjewska Dom Róży wywiad

Czy PRL w tle był konieczny, by pokazać mechanizmy społecznego zniewolenia, czy bardziej chodziło o uniwersalny kontekst braku wyboru? Czy Rozalia ponosi konsekwencje swoich decyzji z młodości, czy raczej uczy się je przyjąć i zrozumieć?

PRL był potrzebny jako konkretna scenografia, a także by pokazać mechanizmy społecznego zniewolenia nie wprost, ale przez codzienność: pracę, macierzyństwo, relacje z sąsiadami, handel. Jednocześnie ta historia ma uniwersalny wydźwięk – brak wyboru i przymus rezygnacji z siebie to doświadczenia, które wciąż powracają w tym, czy w innym wymiarze. Myślę, że najpiękniejsze w Rozalii jest to, że przestaje patrzeć na przeszłość przez pryzmat poczucia winy. To akt dojrzałości emocjonalnej, która wymaga czasu, strat, cierpienia, czasem samotności. Rozalia przechodzi przez tę przemianę, przez co staje się kobietą świadomą i pewną siebie.

Jak wyglądała Twoja praca nad językiem powieści – tak dojrzałym, stonowanym, ale pełnym emocji? Czy nad każdym zdaniem długo się zatrzymywałaś?

Od początku wiedziałam, że historia Rozalii nie potrzebuje wielkich słów, ale prawdziwych – takich, które wybrzmiewają cicho, ale na długo zostają w pamięci. I nie chodziło o to, żeby język był pełen patosów, ale odpowiedni do sytuacji, realiów tamtych czasów, relacji między bohaterami. Myślę, że aby dobrze oddać emocje – lepiej jest ubrać zdania w proste słowa i dać czytelnikowi przestrzeń do refleksji.

Na końcu powieści Rozalia nie znajduje ukojenia, ale coś jakby nadzieję. Czy według Ciebie to wystarczy, by zacząć od nowa – sama nadzieja?

Rozalia nie potrzebuje nowego życia, potrzebuje być w tym, które ma. Nadzieja jest pierwszym krokiem do tej zmiany. Dla kogoś, kto przez lata nie miał nawet nadziei, to wystarczająco, by zacząć wszystko od zera.

Dziękuję za poświęcony mi czas i czekam na kolejne książki.

Ja również dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała


Chcesz podzielić się ciekawym newsem lub zaproponować temat do rozmowy albo żebym przeczytała i zrecenzowała Twoją książkę? Skontaktuj się ze mną, pisząc maila na adres: sylwia.cegiela@gmail.com.

Dziękuję, że przeczytałaś/eś ten artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z kolejnymi nowościami wydawniczymi lub ciekawymi historiami, zapraszam do mojego serwisu ponownie!

Publikacja objęta jest prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i rozpowszechnianie tylko i wyłącznie za zgodą Autorki niniejszego portalu.

Komentarze


Wyróżnione recenzje