[rozmowa o książce] Iwona Gajda: Intuicja jawi mi się jako most pomiędzy światem cielesnym a duchowym
Intuicja jako przewodniczka, ego jako strażnik traum, a duchowe "tkactwo nowego ja" jako proces nieustannego poszukiwania prawdy – taką perspektywę proponuje czytelnikom Iwona Gajda w swojej książce "Intuicja". To opowieść rozpięta między historią dawnych cywilizacji a wewnętrzną podróżą człowieka, w której sacrum splata się z psychologią, a symbolika kultur prekolumbijskich staje się zwierciadłem naszych współczesnych lęków i pragnień. Z autorką rozmawiam o tym, czym jest stan "bez ciała", dlaczego wiatr może być znakiem transformacji i jak rozumieć axis mundi – oś świata, w której spotyka się niebo, ziemia i podziemia.

W książce bohaterka rozpoczyna podróż w eterycznej postaci, wolna od dawnych traum i iluzji. Czy ten stan "bez ciała" to metafora duchowego oczyszczenia, czy raczej konieczny etap do odbudowania własnej tożsamości?
Iwona Gajda: Stan "bez ciała" to literacka alegoria tego, co Jung nazywał etapem „czernienia”. Spadają wtedy wszystkie iluzje – czyli "ja" zbudowane na ego: wartościach, schematach, rolach i oczekiwaniach. Człowiek zostaje obnażony, doświadcza kryzysu, w którym stare się rozpada, a nowe jeszcze nie istnieje. Brak ciała jest symbolem tej przestrzeni przejścia – pomiędzy iluzorycznym światem a nowym, opartym na prawdzie. To proces wymagający czasu i cierpliwości, zanim narodzi się nowe „ja”.
Intuicja jawi się tu jako głos przewodnika, który prowadzi bohaterkę przez kolejne przestrzenie i epoki. Jak rozumie Pani intuicję w wymiarze literackim i duchowym – jako wewnętrzny kompas, czy jako realny byt duchowy?
Człowiek nie może opierać się wyłącznie na rozumie i wiedzy, bo nie jest algorytmem, komputerem ani tworem ego, które osadza nas w ciele "tu i teraz". Jesteśmy istotami duchowymi – zrodzonymi z jaźni. To ona tworzy nasze "ja", przenika każdy atom, a także nasze myśli, intencje i więzi.
Intuicja jawi mi się jako most pomiędzy światem cielesnym a duchowym – pozwala dotrzeć do serca czystej boskiej miłości, czyli jaźni. Czerpie zarówno z rozumu i bodźców, jak i z podświadomości, archetypów czy świadomości zbiorowej, łącząc wszystko w jedno wewnętrzne poznanie. Dlatego intuicja jest dla mnie realna – choć tak duchowa, że wymaga wglądu i zaufania.
W tej opowieści pojawia się silny kontrast między głosem intuicji a głosem ego, które ukazuje się jako strażnik traum i lęków. Czy można je odczytywać jako personifikację dwóch sprzecznych sił w człowieku – wolności i zniewolenia?
Tak, to dwa głosy, które kierują naszym życiem. Ego kurczowo trzyma się lęków i tego, co znane, bo zbudowane jest na przeszłości i powielanych schematach. Jego zadaniem jest oszczędzanie energii i zapewnienie bezpieczeństwa. W praktyce staje się jednak strażnikiem traum, więzieniem utkanym z iluzji wartości i oczekiwań świata. Intuicja jest odwrotnością – wolna, pozbawiona ograniczeń, działająca w oparciu o wiarę i intencję. To ona otwiera przed nami nowe możliwości i sprawia, że możemy dokonywać rzeczy, które na poziomie ego wydają się cudami.
Wprowadza Pani czytelnika w świat kultur prekolumbijskich (Nazca, Moche, Caral, Wari). Jaką rolę odgrywa ich obecność w książce – są tłem historycznym, czy też archetypicznym zwierciadłem ludzkich lęków i pragnień?
Od zarania dziejów człowiek jako istota duchowa szukał połączenia z siłą większą od siebie. W różnych kulturach nazywano ją inaczej – Bogiem, Brahmanem, Tao, Jaźnią czy kosmiczną inteligencją. To samo widzimy w dziejach Peru: cywilizacja Caral szukała kontaktu z porządkiem kosmosu, Nazca kreśliła na ziemi gigantyczne znaki jako modlitwę do bogów nieba, Moche czcili bóstwa związane z płodnością i wojną, a Wari i Inkowie próbowali stworzyć system łączący ziemię z boskim ładem. Te praktyki nie są tylko tłem historycznym, ale archetypicznym zwierciadłem ludzkich lęków i pragnień. Tak – są częścią uniwersalnego doświadczenia człowieka w jego wędrówce ku prawdzie.

Motyw ofiar składanych bogom pojawia się wielokrotnie, szczególnie w kontekście dzieci i jeńców. Czy odczytuje Pani te rytuały wyłącznie w perspektywie historycznej, czy jako metaforę współczesnych "ofiar", jakie ludzie składają ego, ambicjom i społecznym oczekiwaniom?
Ego rozciąga swoje macki nie tylko na świat rzeczywisty "tu i teraz". Chce rządzić ludźmi despotycznie i samodzielnie. A tu rodzi się problem – bo człowiek jako istota duchowa szuka Boga i wymyka się spod jego kontroli. Sprytne ego wkracza więc w sferę duchową: w obrzędy, rytuały i zasady. Wprowadza dary, obietnice miejsc w niebie, a ponieważ do ciała najsilniej przemawia strach – pojawiają się kary, ofiary przebłagalne, poświęcanie niewinnych. Strach staje się narzędziem kontroli.
A dziś? Jak w każdej epoce mamy swoich „bogów cywilizacyjnych”: pieniądze, używki, ambicje. To swoiste perpetuum mobile, które samo się nakręca przez uzależnienie i zawsze prowadzi w to samo miejsce – do pustki i samotności. W książce pokazuję więc zarówno prawdę historyczną, jak i prawdę o człowieku.
Często powraca symbol wiatru ("Szuuu…"), który przenosi bohaterkę w czasie i przestrzeni. Jaką funkcję pełni ten motyw – czy jest jedynie narzędziem narracyjnym, czy też symbolem transformacji i nieuchwytności ludzkiego doświadczenia?
W moich książkach stosuję wiele onomatopei np. "szuu", "stuk-stuk", "tik-tak". Te środki stylistyczne pozwalają mi swobodnie przenosić narrację w czasie i przestrzeni. Opisuję historię narodów rozciągniętą na tysiące lat, a opowieść toczy się w różnych miejscach: w kosmosie, w człowieku, na szczytach gór, w wulkanach. Moi bohaterowie to nie tylko postacie historyczne, ale też byty takie jak atom węgla, fluid energii, qubit świadomości, myśl czy właśnie wiatr. Książki są też czytane na głos, co dodatkowo wzmacnia odbiór tych brzmień i znaczeń.
Dlatego te zwroty pełnią podwójną rolę: są narzędziami narracyjnymi i zarazem symbolami transformacji – nieuchwytnej, nie do zatrzymania. Dzięki nim mogę w jednej chwili zmienić wszystko: przemienić smutek w radość, dokonać zwrotu, przesunięcia, oczyszczenia i otwarcia nowych perspektyw.
W książce wielokrotnie podkreśla Pani potrzebę "tkactwa nowego ja". Jak rozumie Pani proces budowania siebie – jako nieustanną reinterpretację przeszłości, czy raczej jako odrzucenie iluzji i budowanie całkiem nowej tożsamości?
Życie zmienia nas każdego dnia. Wieczorem bywamy zmęczeni i rozczarowani – kolejna zasłona opada nam z oczu. Oczekiwania wobec życia i ludzi okazują się iluzją stworzoną przez ego: niespełnionymi potrzebami, zranieniami, fałszywymi założeniami. A rano budzimy się z nową perspektywą, nową siłą i zapałem, by "tkać nowe ja" – w radości i szczęściu.
Ten codzienny rytm nakłada się na dłuższe okresy wzlotów i upadków. Tak właśnie tkamy siebie w prawdzie: konfrontując się z rzeczywistością i odrzucając iluzje.
W "Intuicji" szczególnie ważny jest motyw osi świata – axis mundi – miejsca spotkania nieba, ziemi i podziemi. Czy można traktować go jako metaforę wewnętrznej integracji człowieka, scalającej ciało, pamięć i ducha?
W odpowiedzi zacytuję słowa intuicji, które wybrzmiały w mojej książce:
Axis mundi, aksis mundi, to oś świata. Miejsce, gdzie niebo, ziemia i podziemia łączą się w jedno. Aby odbudować siebie w prawdzie, potrzebujesz ich wszystkich. Świat ludzi da ci ciało, istnienie. Świat przodków – korzenie, pamięć i instynkt. Bogowie obdarują cię duchem i życiem.
Axis mundi jest więc dla mnie miejscem integracji – wewnętrznej harmonii, która pozwala być sobą w pełni.
W dialogach pojawia się figura pasterza, starca, który zachęca bohaterkę do dalszej wędrówki i kontaktu z bóstwami. Kim jest dla Pani ta postać – mędrcem, przewodnikiem duchowym, czy może uosobieniem ponadczasowej mądrości przodków?
Bohaterka, będąca w swej istocie jaźnią, postawiła na swojej drodze pasterza, aby prowadził ją ku spełnieniu. Wiedziała, że jako człowiek zbudowany w ciele, poddany wpływowi ego, dozna wielu rozczarowań i niepewności. Dlatego założyła, że właśnie pasterz będzie miał na nią najsilniejszy wpływ i że posłucha jego głosu. Dla jednych takie spotkanie jest przypadkiem, dla mnie – przeznaczeniem losu, moim planem. Bohaterka spotyka go wtedy, gdy jest gotowa usłyszeć coś głębszego. To figura przewodnika, ale w gruncie rzeczy wyraża to, co od zawsze istnieje w niej samej.
Cała książka zdaje się być podróżą przez strach, ofiary i ego w poszukiwaniu prawdy i pełni. Czy według Pani "prawda" jest czymś obiektywnym, niezależnym od człowieka, czy raczej osobistym doświadczeniem, które każdy z nas musi przeżyć, by odnaleźć siebie?
Każdy z nas postrzega świat przez pryzmat własnych doświadczeń – to, co dla jednego jest szansą, dla innego bywa porażką. Żyjemy nadzieją i wiarą, cierpliwie krocząc w swoje jutro, a życie okazuje się drogą do poznania siebie.
Dziękuję za poświęcony mi czas.
Rozmawiała

Chcesz podzielić się ciekawym newsem lub zaproponować temat do rozmowy albo żebym przeczytała i zrecenzowała Twoją książkę? Skontaktuj się ze mną, pisząc maila na adres: sylwia.cegiela@gmail.com.
Dziękuję, że przeczytałaś/eś ten artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z kolejnymi nowościami wydawniczymi lub ciekawymi historiami, zapraszam do mojego serwisu ponownie!
Publikacja objęta jest prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i rozpowszechnianie tylko i wyłącznie za zgodą Autorki niniejszego portalu.
Komentarze
Prześlij komentarz