[recenzja książki] Olgierd Langer: Problem trzech miseczek
"Problem trzech miseczek" to książka, która uderza w uniwersalny punkt: każdy z nas prędzej czy później staje w obliczu sytuacji, w której zawodzi logika, a codzienność wymyka się spod kontroli. Olgierd Langer, informatyk z zamiłowaniem do porządku, pokazuje, jak radzić sobie w świecie, w którym emocje, choroba i system zdrowia tworzą chaotyczną sieć decyzji i wyzwań. To opowieść o człowieczeństwie, empatii i odpowiedzialności – lekcja dla wszystkich, niezależnie od doświadczenia.
Ta opowieść zyskuje swoją siłę właśnie dzięki temu, kto go napisał. Autorem nie jest lekarz, badacz czy dziennikarz specjalizujący się w tematach medycznych, lecz człowiek, którego świat dotąd opierał się na logice, kodzie, matematyce i uporządkowanych systemach. Jego nagłe zetknięcie z chaosem choroby nowotworowej i bezdusznością służby zdrowia staje się momentem granicznym, który burzy poczucie racjonalności świata. Ten kontrast – między światem technologii a światem cierpienia – czyni książkę wyjątkową.
Autor odgrywa rolę laika zmuszonego do nauki języka medycyny, a przez to staje się reprezentantem wszystkich, którzy nagle muszą mierzyć się z terminologią, procedurami i decyzjami o życiu najbliższych.
Napisał więc książkę niezwykłą w swej formie i przesłaniu, która stanowi połączenie nauki, osobistego doświadczenia choroby nowotworowej oraz codzienności dzielonej z kotami. Autor, z wykształcenia informatyk i pasjonat historii nauki, wchodzi w przestrzeń, która nie jest mu zawodowo bliska, ale staje się dla niego przymusową rzeczywistością. Zmuszony przez los do zdobycia wiedzy medycznej, w której dotąd nie miał doświadczenia, staje się nie tylko świadkiem, ale i uczestnikiem procesu leczenia bliskiej osoby. To, co początkowo jest walką o życie i godność pacjenta, przeradza się w głęboki esej o granicach ludzkiej wiedzy, o systemie zdrowia, który często zamiast nieść pomoc — pozostawia człowieka samego wobec cierpienia.
Autor opisuje z detalami realia polskiej "służby zdrowia" — z pełnym dystansem do ironicznego użycia słowa "służba". Zderzenie z biurokratyczną rzeczywistością szpitali, brakiem empatii i procedurami, które częściej służą systemowi niż pacjentowi, prowadzi do gorzkich, ale przenikliwych refleksji. To jednak nie tylko zapis frustracji i bólu, lecz również próba zrozumienia. Narrator staje się kimś, kto uczy się medycyny, bo musi – poznaje pojęcia takie jak "mutacja BRCA1", "HIPEC", "chemioterapia neoadjuwantowa" czy "doksorubicyna liposomalna". Przyswaja język lekarzy, aby móc poruszać się po świecie, który dla zwykłego człowieka pozostaje hermetyczny i obcy. W ten sposób książka nabiera wymiaru edukacyjnego — autor tłumaczy zawiłości medyczne w sposób klarowny i przystępny, bez udawania eksperta, ale z rzetelnością i dociekliwością charakterystyczną dla umysłu ścisłego.
W centrum tej opowieści znajduje się nie tylko choroba, lecz także relacja – z żoną, z rodziną, z własnym poczuciem bezsilności. Współistnienie z cierpieniem zostaje przełamane przez obecność kotów, które pełnią rolę cichego dopełnienia życia, jego rytmu i sensu. Koty są tu symbolem codzienności, harmonii i naturalnego spokoju w świecie, w którym wszystko wymyka się spod kontroli.
Zaś w tytułowym "problemie trzech miseczek" kryje się więc metafora chaosu – próba pogodzenia tego, co nieprzewidywalne: choroby, nauki i emocji. Tak jak trzy ciała oddziałujące na siebie w przestrzeni nie dają się obliczyć z matematyczną precyzją, tak i życie rodzinne zmagające się z nowotworem to system, w którym logika często ustępuje miejsca przypadkowi, a nadzieja – absurdowi.
Dla czytelnika to książka pełna napięcia między nauką a człowieczeństwem. Jej siłą jest autentyczność – każda obserwacja, każda emocja wynika z realnego doświadczenia. Nie ma tu literackiego upiększania ani łatwego patosu. Jest za to szczerość, z jaką rzadko spotyka się w literaturze faktu. Styl autora łączy precyzję analitycznego umysłu z emocjonalną wrażliwością – miejscami przypomina dziennik, innym razem esej popularnonaukowy lub osobisty manifest. Ironia miesza się tu z rozpaczą, a czułość wobec bliskich – z bezsilnym gniewem wobec systemu, który zamiast leczyć, często tylko "zarządza" cierpieniem.
Wartością książki jest również jej wymiar popularyzatorski. Autor w przystępny sposób objaśnia procedury medyczne, pokazując, jak bardzo skomplikowany i nieprzejrzysty jest świat onkologii dla przeciętnego pacjenta. Nie unika trudnych tematów – opisuje wymianę igły Hubera, porty naczyniowe, skutki uboczne terapii, ale robi to z perspektywy człowieka, który nie ma wyboru. Jego wiedza nie jest teoretyczna – to wiedza zdobyta w bólu, z konieczności, z miłości. W ten sposób książka staje się zarówno świadectwem, jak i formą protestu przeciwko bezduszności systemu.
"Problem trzech miseczek" nie jest lekturą łatwą. Miejscami przytłacza nadmiarem informacji, zwłaszcza w partiach popularnonaukowych, które spowalniają narrację. Jednak to, co mogłoby być wadą, staje się tu elementem autentyczności – autor naprawdę musiał nauczyć się tego wszystkiego, by zrozumieć, jak pomóc najbliższej osobie. Czytelnik, który wejdzie w tę opowieść, nie tylko pozna realia polskiej onkologii, ale także przejdzie przez pełen spektrum emocji: od wściekłości po wzruszenie. W świecie, w którym często brakuje empatii, ta książka jest jej esencją – opowieścią o trosce, cierpliwości i potrzebie zrozumienia.
Tytuł "Problem trzech miseczek" można zatem odczytywać na kilku poziomach — matematycznym, emocjonalnym i egzystencjalnym. Z jednej strony nawiązuje on do słynnego "problemu trzech ciał" w fizyce, czyli układu, którego nie da się w pełni opisać równaniami — każda zmiana jednej siły wpływa na pozostałe, prowadząc do nieprzewidywalnych efektów. Z drugiej – metafora trzech miseczek odnosi się do codzienności współdzielonej z kotami, gdzie harmonia jest pozorna, a równowaga między potrzebami różnych istot stale się przesuwa.
Natomiast w kontekście rozumienia książki, "trzy miseczki" mogą symbolizować trzy sfery życia autora: naukę (rozum, racjonalność), emocje (miłość, strach, ból) i codzienność (zwykłe rytuały, które pozwalają przetrwać). Próba ich pogodzenia w świecie, w którym choroba wszystko wywraca do góry nogami, jest jak próba rozwiązania nierozwiązywalnego równania.
Koty w tej książce nie są tylko tłem. Ich obecność nadaje opowieści rytm i spokój, stanowią przeciwwagę dla chaosu medycyny i bezradności. To właśnie w relacjach z nimi objawia się prostota życia, której nie da się zmierzyć żadnym wzorem. W tym sensie tytuł to nie tylko gra intelektualna, lecz również metafora delikatnej równowagi między nauką, uczuciem i codziennością.
Autor wielokrotnie podkreśla swoje zainteresowanie historią i filozofią nauki – i to widać w sposobie, w jaki konstruuje narrację. Nie jest to książka o chorobie w klasycznym rozumieniu, lecz raczej esej o granicach ludzkiego poznania.
Kiedy nauka staje się bezsilna wobec bólu i śmierci, rodzi się pytanie o jej sens. Autor nie atakuje nauki, lecz pokazuje, że jej język – precyzyjny, bezosobowy, logiczny – często zawodzi, gdy w grę wchodzą emocje. Filozoficzna refleksja dotyczy tu także relacji między człowiekiem a systemem: czy techniczna sprawność może zastąpić empatię? Czy wiedza bez zrozumienia człowieka nie jest formą przemocy?
Ten wymiar czyni książkę głębszą niż zwykłe świadectwo choroby. W tle pojawia się echo pytań, o granice naukowego paradygmatu, o to, że wiedza nie zawsze oznacza mądrość. "Problem trzech miseczek" można więc czytać jako medytację nad tym, jak człowiek próbuje nadać sens światu, w którym logika przestaje działać.
Choć książka ma charakter intelektualny, jej najgłębszy ton jest emocjonalny. Autor nie ucieka w chłodną analizę, lecz pisze o bezradności, strachu i gniewie wobec bezdusznego systemu. W tych fragmentach jego proza staje się niemal dokumentem emocji — nie dramatycznych, lecz prawdziwych, codziennych.
Empatia, która przenika tekst, ma kilka wymiarów: skierowana jest ku bliskiej osobie walczącej z chorobą, ku wszystkim pacjentom, którzy gubią się w świecie procedur, ale także ku samemu sobie – jako człowiekowi, który musi zachować siłę, choć wszystko się rozpada.
Ta emocjonalna warstwa to także głos sprzeciwu wobec obojętności. Langer nie tylko opowiada o błędach systemu, lecz pokazuje ich ludzką cenę – utratę godności, lęk, poczucie osamotnienia. Właśnie dzięki tej szczerości książka działa tak mocno: nie jest przerysowana, nie epatuje rozpaczą, ale w każdym zdaniu słychać autentyczne doświadczenie człowieka, który musiał stać się ekspertem, by ratować ukochaną osobę. To nadaje opowieści niezwykłą głębię emocjonalną i moralną.
To publikacja dla czytelnika wrażliwego, ale też ciekawego świata. Dla tych, którzy szukają w literaturze nie fikcji, lecz prawdy. Dla tych, którzy wierzą, że człowiek może nauczyć się wszystkiego – jeśli stawką jest życie drugiego człowieka. "Problem trzech miseczek" to nie tylko opowieść o chorobie, ale także o miłości, wiedzy, strachu i odwadze. To książka, która uczy, że nawet w najbardziej nieludzkich okolicznościach można pozostać człowiekiem.
Na koniec warto podkreślić, że "Problem trzech miseczek" ma znaczenie wykraczające poza jednostkową historię. To książka, która – nie będąc reportażem ani manifestem – staje się społecznym komentarzem o kondycji polskiej służby zdrowia i kulturze empatii.
Autor demaskuje system, w którym pacjent często staje się numerem, a jego los zależy od przypadku lub dobrej woli pojedynczych ludzi. Pokazuje, że medycyna bez człowieczeństwa jest tylko zbiorem procedur. W tym sensie książka jest także manifestem odpowiedzialności – pokazuje, że każdy z nas może zostać zmuszony do roli "domowego lekarza", "tłumacza medycznego" czy "organizatora terapii", bo system nie spełnia swojej roli.
Ale jest w niej też nadzieja – że wiedza, miłość i wrażliwość mogą uratować to, co naprawdę ludzkie.
Dlatego "Problem trzech miseczek" to nie tylko świadectwo, ale i apel – o empatię, o odwagę, o traktowanie chorego jak człowieka, a nie przypadku klinicznego. To opowieść, która powinna być czytana nie tylko przez pacjentów i ich bliskich, lecz także przez lekarzy i wszystkich, którzy kiedykolwiek zapomnieli, czym jest współczucie.
Recenzowała

Chcesz podzielić się ciekawym newsem lub zaproponować temat do rozmowy albo żebym przeczytała i zrecenzowała Twoją książkę? Skontaktuj się ze mną, pisząc maila na adres: sylwia.cegiela@gmail.com.
Dziękuję, że przeczytałaś/eś ten artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z kolejnymi nowościami wydawniczymi lub ciekawymi historiami, zapraszam do mojego serwisu ponownie!
Publikacja objęta jest prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i rozpowszechnianie tylko i wyłącznie za zgodą Autorki niniejszego portalu.
Komentarze
Prześlij komentarz